Słuchając drogi

Głęboki oddech to nasz przyjaciel

Centrum Myśli Jana Pawła II Episode 43

Oddech wydaje się prozaiczną, oczywistą czynnością. Towarzyszy nam od urodzenia więc nie musimy zwracać na nią uwagi. Skoro żyjemy to umiemy oddychać. Ale czy na pewno? Badania pokazują, że większość z nas oddycha zbyt płytko.

Oddech ma wpływ na sferę psychiczną, fizyczną, emocjonalną i duchową. Jak twierdzi mój gość, oddech to także głębsze spotkanie z samym sobą, powrót do swojej mocy, sprawczości, jasnego widzenia sytuacji i cieszenia się pełnią życia. W wielu starych językach oddech i duch znaczą to samo.

Dlaczego więc nie oddychamy pełną piersią?

W tym odcinku Słuchając drogi poznamy dwa podstawowe rodzaje oddechu. Dowiemy się jak zacząć oddychać świadomie i co możemy zrobić już teraz. Przy okazji zastanowimy się, jak odpoczywać mądrze.

Zapraszam na rozmową z Grzegorzem Pawłowskim, wykładowcą i trenerem oddechu, autorem książek o oddychaniu.

Kiedy wracamy do naturalnego, pełnego oddechu, coś się zaczyna ważnego dziać. (Cytat z rozmówcy)
Dla osób nie słyszących zapis rozmowy można znaleźć (w zakładce TRANSCRIPT) pod linkiem: https://www.buzzsprout.com/1189352/15544371

Legenda:

MN - Marcin Nowak

GP – Grzegorz Pawłowski 

[gg:mm:ss] – fragment niezrozumiały

… - wypowiedź przerwana


MN: Na ścieżkach swojego życia szukamy różnych rzeczy. Szukamy tego, co piękne, dobre, co ma sens. W tym naszym poszukiwaniu mamy też momenty, kiedy wszystko się sypie, a nam brakuje siły do zrobienia kolejnego kroku. I to też jest prawda drogi. Bywamy turystami, podróżnikami, włóczęgami, pielgrzymami. Jesteśmy różni, ale łączy nas to, że jesteśmy w drodze. „Słuchając drogi” to audycja dla wszystkich, którzy są ciekawi drugiego człowieka, świata i idei, które mogą pomóc nam żyć z sensem. Nazywam się Marcin Nowak i zapraszam was serdecznie, abyście wyruszyli ze mną na spotkanie. Zapraszam do „Słuchając drogi” – podcastów Centrum Myśli Jana Pawła II. Mój dzisiejszy rozmówca towarzyszy ludziom przechodzić przez zakręty życiowe i pokazuje, że głęboki oddech jest naszym dobrem przyjacielem. Zapraszam do rozmowy z Grzegorzem Pawłowskim, wykładowcą i trenerem oddechu, autorem książek między innymi „Oddech”, „Oddychaj świadomie, żyj pełniej”. Zapraszam serdecznie. Panie Grzegorzu, na początku bardzo dziękuję za pana czas i za przyjęcie naszego zaproszenia. Porozmawiamy o pana książce, która jest poświęcona oddechowi. I na początku takie pytanie no właśnie otwierające na sam początek. Skąd pomysł na to, żeby napisać książkę o tak „prozaicznej” czynności jaką jest oddech? Skąd to do pana przyszło?

GP: No właśnie nie jest to... dla mnie to nie było prozaiczne, to było duże odkrycie jakieś życiowe, które bardzo zaczęło wpływać na moje życie. Jest to dla mnie jakby... oddech często rozumiany jest czymś fizjologicznym, prawda, że to jest odżywianie, że potrzebujemy oddychać, żeby żyć. Oczywiście tak, ale dla mnie oddech przyszedł jakby od drugiej strony, od takiej strony, powiedzmy, bardziej duchowej właśnie. Gdzieś jakiejś potrzeby spotkania się głębiej ze sobą, też jakiejś inspiracji od różnych nauczycieli, którzy zwrócili na niego uwagę, że kiedy wracamy do naturalnego, pełnego oddechu, coś się zaczyna ważnego dziać. I też w miarę moich podróży różnych, odkryć, że oddech w wielu językach, starych językach, starym, greckim, w starym egipskim, w aramejskim, na Hawajach, które zostały najpóźniej odkryte, nie ma oddzielnych słów, słowo „oddech” i „duch” to jest jedno i to samo. Tak że jest to temat, który jest związany z odżywianiem takim bardzo szeroko pojętym. I jeszcze obejmuje dwie sfery oprócz tego, o czym powiedzieliśmy. Tak że z oddechem to zaczęły się bardzo ważne jakieś duże przemiany moje dla mnie, jakiś powrót do siebie, do swojej siły, do swojej mocy, jak to mówię, że tak w wieku dwudziestu paru lat dużo się zmieniło. Przestałem być takim cieniem samego siebie, zacząłem żyć pełniej, odważniej wychodzić do świata i to było bardzo połączone z tym, że odzyskiwałem swój oddech.

MN: W swojej książce pisze pan... spora jej część jest poświęcona temu, jak oddech jest dla nas ważny i dlaczego. Zapraszamy też naszych słuchaczy do zapoznania się z pana książką. Ale myślę sobie, że teraz dobrze byłoby jeszcze, jak mógłby pan... Proszę trochę rozwinąć ten wątek. Dlaczego ten oddech jest tak ważny? Wspomniał pan o tej sferze fizycznej. Wspomniał pan o sferze duchowej. Zaznaczył pan też, że są jeszcze dwa inne obszary, więc może teraz jak moglibyśmy doprecyzować, dlaczego ten oddech jest dla nas tak ważny, że to nie jest tylko tak prozaiczna czynność, jakby się nam mogła wydawać.

GP: Badania pokazują, i też można bardzo łatwo to sprawdzić, że większość ludzi płytko oddycha. Badania mówią, że używamy średnio nie więcej niż jednej trzeciej objętości płuc. Dwie amerykańskie uczelnie ostatnio przedstawiły badania, że nawet tej średniej to jest 15% naszych płuc. Pytanie, dlaczego? Dlaczego nie chcemy brać... że tak powiem, oddychać pełną piersią, żeby żyć pełną piersią, żyć pełnią życia, bo jeszcze dodam, że oddech jest też mocno związany z endorfinami w ciele na przykład, z substancjami szczęścia. Też po prostu one powstają. Są badania na to, że... są wytwarzane, gdzie oddech jest ważnym katalizatorem tego. Jeżeli tego oddechu w nas jest mało, to też gorzej się czujemy, też nie mamy takiej trochę pary do życia naturalnej, witalności, którą mają dzieci na przykład. Też jest tak, że ten oddech my zatracamy trochę i się okazuje, że właśnie bardzo ważna jest ta sfera emocjonalna, że spłycanie oddechu u nas następuje głównie z powodu... to nie jest logiczne, to nie jest świadome, z powodu tego, że nie chcemy czuć całej gamy uczuć, emocji, które są nam dostępne, z którymi się rodzimy. Mamy sferę emocjonalną podzieloną na pół, na te uczucia, które lubimy czuć, które są wspierane, które są promowane też społecznie, z którymi wydaje się, że się lepiej czujemy. Jest cała połowa naszej natury, którą spychamy trochę do strefy cienia, od której się odcinamy. Od smutku, od złości, od gniewu czasami, od strachu, lęku, prawda. I moglibyśmy wymieniać jeszcze długo różną całą tą paletę emocji, które są częścią naszego życia, których potrzebujemy. I kiedy nie wiemy, co z tymi emocjami, uczuciami robić, a jesteśmy wychowywani, żeby je tłumić, to spychamy je trochę do strefy cienia i to się wiąże też, że wtedy tłumimy oddech. To jest w kontekście sfery emocjonalnej, która ma główny wpływ na to, jak oddychamy. I teraz kiedy nie mamy instrukcji obsługi albo dalej tkwimy w tym, że mamy czegoś nie czuć, a skoro rodzimy się, skoro jest nam dane, to przez naturę, przez ewolucję, że... cała paleta emocji, one są do czegoś potrzebne, nic nie ma w nas, co jest niepotrzebne czy zbędne. I na przykład taką naczelną emocją, od której głównie uciekamy, jest lęk. I lęk nam towarzyszy całe życie, lęk o nas dba i z jednej strony możemy go traktować jako niewygodną, trudną emocję, od której należy uciekać. Tak jesteśmy wychowani też, żeby odcinać się od lęku, że człowiek... że bohater to ktoś, kto jest bez trwogi, ktoś, kto nie czuje lęku, prawda. Może jest dokładnie odwrotnie, że ci właśnie ludzie, którzy odcinają się całkowicie od lęku, mają problemy zdrowotne? Też jak od mojego mentora, który był komandosem w Wietnamie dwa lata temu, mówi, że to, co widział, że jego koledzy, którzy odcinali się od lęku, którzy przestawali się bać, ginęli. I tak mówię o takim skrajnym przykładzie tego wszystkiego. A dla nas lęk, ta emocja jest tak naturalna, tak codziennie i wszyscy codziennie czujemy lęk w jakichś różnych sytuacjach. I jeżeli nie potrafimy być z nim w relacji, układać się z nim, no to będziemy się odcinać od czucia i odcinać się również od tej strony jasnej i tych przyjemnych rzeczy. Nie ma tak, że odetniemy się tylko od kawałka i nieprzyjemne w sobie stłumimy, a przyjemne będziemy czuć, tylko to wszystko idzie razem. I jeżeli w związku z tymi trudnymi uczuciami, emocjami tłumimy oddech, to też tłumimy tą jasną stronę, tą, powiedzmy, bardziej radosną, lekką, dla której sięgamy po różne swoje cele, marzenia. Tak że jest to wszystko połączone. I oddech mnie zaprosił, wracając do pana pytania też, gdzieś, żeby być bardziej całym i całością siebie, witać się bardziej z tą stroną ciemną, ze sferą cienia, z tymi rzeczami niewygodnymi. I się okazuje też, co powiedział jeden z mistyków chrześcijańskich, że najwięcej światła jest w ciemności. Jeżeli umiemy do niego iść, mamy narzędzia, umiemy sobie rozpakowywać różne trudniejsze stany naszego umysłu, w których się znajdujemy czasami prędzej czy później, mniej lub więcej i nie robić z tego problemu, tylko robić z tego jakiś rodzaj podróży, przygody, no to tego światła robi się więcej w naszym życiu, mamy więcej energii, więcej paliwa, które idzie też z oddechu. Tak że powiedzieliśmy o trzech sferach: o sferze fizycznej, emocjonalnej, duchowej. Jeszcze oddech [00:08:21] z naszym umysłem. Dla mnie właśnie żyjemy przez oddech, dlatego jest to, trochę upraszczając, pewien model, żyjemy przez sferę fizyczną, emocjonalną, uczuciową, mentalną, czyli naszego umysłu i sferę duchową, prawda. I odnośnie też sfery naszego umysłu jest tak, że nasz umysł też jeżeli jest nasycony oddechem, to jest bardziej jasnym umysłem, takim kochającym, nie toksycznym, przestraszonym. Też szerzej widzimy sprawy. Jeżeli doświadczamy na przykład stresu jakiegoś, to odruchowo tłumimy oddech i to jest na poziomie fizycznym, wręcz krew jakby odpływała z kory mózgowej, tej najnowszej części naszego mózgu, do ciała migdałowatego. I to jest to centrum naszego mózgu, które jest związane z emocjami, ze strachem, z walką o przetrwanie, z tym mechanizmem, który wyrzuca adrenalinę, kortyzol i rzeczywiście nam się jasny umysł kurczy, zawęża trochę i walczymy jakby o przetrwanie. I to często nie musi mieć wiele wspólnego z tym, co się dzieje na zewnątrz, tylko po prostu sami sobie to robimy jedną myślą, jednym jakimiś... jakąś obawą, to nas zabiera. Więc jak powiedziałem, tłumimy wtedy oddech. I jeżeli jesteśmy na tym stłumionym oddechu długo, to długo w tym zostajemy, w takim skuleniu trochę przestraszonego dziecka psychologicznego i nie widzimy życia bardziej obiektywnego świata takim, jakim jest. Im szybciej wrócimy do pełnego oddechu z taką czułością do siebie, do niego, nie ma mowy o żadnym popychaniu czy wymuszanie tego oddechu. Dopiero kiedy to rozumiemy, uznamy, ten oddech zaczyna do nas wracać na zasadzie uznania tego: tak się czuję, tak oddycham. I samo to wystarcza, żeby ten oddech nam się poszerzał. Wracamy do tak zwanych stanów zasobnych, bardziej do swojej mocy osobistej, jasnego widzenia sytuacji, bardziej obiektywnego, no i wracamy do też mocy takiej sprawczej dorosłego człowieka z tego przestraszonego dziecka. No i w tym wszystkim uczestniczy oddech, i to jest też to coś, gdzie, troszkę tak to zbierając, potrzebujemy oddechu dla każdej naszej sfery, dla ciała, dla uczuć. Jeżeli chcemy być istotami czującymi, to potrzebujemy oddychać, żeby czuć. Dla umysłu, żeby był jasny, no i dla sfery duchowej. I tak powiedziałem o tych starych językach, ale też nawet gdybyśmy wzięli takie słowa jak „natchnienie”, tchnąć oddech, prawda, inspiracja, inspire, prawda. To jest związane z oddechem. Jeden z najstarszych mitów na ziemi, który jest też w Biblii, prawda, o stworzeniu człowieka, on jest dużo starszy od chrześcijaństwa, bo chrześcijanie go wzięli od Żydów, Żydzi przynieśli go z Babilonu, Babilończycy go zassali, od Sumarów, jednej z najstarszych kultur i to jest ten mit stworzenia człowieka, że Bóg ulepił człowieka z gliny i tchnął w niego życie. Tak że gdzieś na tych wszystkich poziomach i z badań to wynika, z jakichś takich archetypowych też przekazów ludzkości, nasz głęboki związek z oddechem. No i coś w tym jest. I też moje odkrycia... zapytał pan o książki...

MN: Tak, było pytanie o książkę właśnie, skąd pomysł.

GP: Właśnie to jest 30 lat mojej podróży, przygody ze świadomym oddechem, też pracy z ludźmi. Poprowadziłem ponad 20 tysięcy sesji indywidualnych oddechowych, mnóstwo warsztatów, szkoleń, prowadza swoją szkołę od 10 lat też właśnie powrotu do oddechu i do swojej mocy przede wszystkim, bo oddech jest po drodze, prawda, nie jest jakby samym celem w sobie, ale jest ważnym tłem takim gdzieś, tym, co nas przenika. No i tak, to jest coś, co mi działa bardzo. Jeszcze jedną rzecz tutaj dorzucę. Jest takie słowo w Biblii „ruah”, to jest w języku żydowskim, to jest w jedynym języku, gdzie takie słowo opisuje... to jest tłumaczone różnie, trochę jak oddech Boga, ale też osoba, która kiedyś studiowała ten temat, kiedyś powiedziała mi, że to tak na głębokim poziomie jest związane też z byciem w ciele, doświadczenia się przez sferę fizyczną i emocjonalną, i połączenie właśnie z duchowością. I że właśnie ten ruah jest tym czymś, co to wszystko gdzieś przesyca. Tak że stąd gdzieś oddech po prostu mnie zaprosił, po prostu do mnie przyszedł, zapukał, kiedy byłem w dosyć słabej formie psychicznej. No i był jakoś takim odpaleniem, początkiem, i cały czas mi towarzyszy w mojej przemianie, też duchowej na pewno w tym wszystkim.

MN: Panie Grzegorzu, ja chciałem się spytać, bo pojawiło się już w pana wypowiedzi parokrotnie, ale też w pana książkach dosyć często jest to pojęcie pracy z oddechem. I chciałem się pana spytać, z jakimi skojarzeniami spotyka pan się ze swoimi uczniami, osobami, które do pana przychodzą, jak one kojarzą w ogóle na początku swoją przygodę z oddechem? Bo jeszcze spytam, dlaczego przychodzą i kim są ludzie, którzy przychodzą do pana, szukają tego głębszego oddechu? Ale tutaj chciałbym spytać właśnie o takie skojarzenia związane z pracą z oddechem, co w ogóle znaczy to pojęcie.

GP: Tutaj bym pewną korektę zrobił. To się tak trochę slangowo używa „praca z oddechem”, jak niektórzy mówią praca z ciałem na przykład, prawda. Ale to jest takie trochę traktowania swojego ciała przedmiotowo. Praca z ciałem. Bardziej praca poprzez ciało, prawda, praca poprzez oddech, prawda. Wtedy jesteśmy... jakby to pojęcie, same w sobie słowa są ważne, bo one mówią o jakiejś tam głębszej strukturze tego, co mówimy, czy jesteśmy oddzieleni od ciała czy od oddechu, czy to jest częścią nas. Tak że może od końca pana pytań, kim są ludzie, prawda. Bardzo różnie. Naprawdę to są i osoby bardzo świadome, czegoś poszukujące, czegoś więcej, osoby zagubione, czasami osoby, które przychodzą w jakimś trudnym... często to jest tak, ja też się śmieję, że jestem takim coachem wspierającym ludzi w przejściu przez zakręt życia, jakąś zmianę. I lubię bardzo do pojęcie, bo tak jest. Towarzyszę ludziom, będąc obok, żeby oni odzyskiwali swoją moc, łagodnie objęli to, co się dzieje, a zmiany życiowe właśnie uruchamiają dużo lęku, dużo stresu. Nasz mózg nie lubi zmian za bardzo, a jak ta zmiana jest taka gdzieś gruntowna, głęboka, no to porusza jakieś tam głębsze rejony i pojawia się sporo lęku. Też ludzie szukają jakieś troszeczkę takie nowej instrukcje obsługi do siebie, bo te, które mamy z dzieciństwa, są trochę nieadekwatne do dzisiejszych czasów, do tych zmian, do tej ilości bodźców, prawda. Jesteśmy tak totalnie przebodźcowani. Pojawiają się osoby w stanach jakichś depresyjnych, lękowych. Ale pojawiają się osoby też bardzo świadome, w mocy, chcą po prostu... zainspirowało ich to i chcą żyć bardziej. W bardzo różnym wieku też. Generalnie pracuję z osobami pełnoletnimi, czasami pojawią się osoby młodsze, wtedy potrzebuję zgody rodziców. Troszkę młodsze. No i osoby też dosyć wiekowe, w sensie zaawansowane, dojrzałe bardzo. Tak że tutaj nie ma jakiegoś wąskiego profilu osoby, które trafiają na sesję. Ktoś ma jakieś wezwanie od środka, ktoś gdzieś usłyszał o tym, zajrzał do mojej książki czy obejrzał jakiś kawałek mojego webinar, czy gdzieś mnie widział na jakiejś konferencji czy festiwalu, na których się pojawiam. Tak że drogi są różne. Też oczywiście większość moich klientów, osób, które do mnie trafiają, to są osoby z polecenia, to zawsze działa tak najbardziej, najpełniej. Ktoś doświadczył czegoś ważnego dla siebie, no i stara się tym podzielić z innymi.

MN: Tak. Dziękuję za zwrócenie uwagi, bo to jest faktycznie, tak sobie myślę teraz, dosyć istotne rozróżnienie – praca z oddechem i praca poprzez oddech. Bo to mi się też z kolei od razu kojarzy z pana pojęciem z książki o tych dwóch rodzajach oddechu: oddechu sięgającym, czyli takim, który troszeczkę ma w sobie ten komponent no właśnie pewnej sprawczości, decyzyjności, pewnego rodzaju siły sięgania, a i też ten oddech drugi, bardziej taki czuły, towarzyszący, więc przy okazji też czego pytania i tego rozróżnienia, na które pan był uprzejmy zwrócić uwagę, jak moglibyśmy też trochę przybliżyć naszym słuchaczom te dwa pojęcia, bo wydają mi się dosyć istotne w ogóle w myśleniu o oddechu, o tym głębszym oddechu.

GP: Tak i dla mnie to też było takie duże olśnienie, kiedy sobie to wreszcie ułożyłem, bo tak dużo różnych podejść do oddechu, które spotkam... jestem osobą... w jakiś temat wchodzę dosyć szeroko, że różne są podejścia do oddechu. Jak byśmy zebrali wszystko, co jest, nazwijmy to, na rynku rozwoju osobistego, duchowości czy sportu, czy sztuk walki, czy medytacji, czy terapii, czy jakichś technik szamańskich, nazwijmy, jakby wszystko, co wiemy o oddechu, zebrać razem, to są tylko dwa rodzaje oddechu, tak jak pan powiedział. Jeden oddech to jest oddech sięgający właśnie, którym coś chcemy zrobić. Chcemy sobie zbalansować półkule mózgowe, chcemy jakiegoś oczyszczania dostąpić, chcemy się doenergetyzować, chcemy trochę się odurzyć oddechem, żeby mieć jakiegoś rodzaju wizje. Mój kolega mówi, że oddechem świetnie się można naćpać i to jest prawda. Badania pokazują, że właśnie to są endorfiny. I od tego się uzależnia trochę biegaczy na przykład, którzy biegają długie dystanse. I z różnych powodów, jakby nie chcę wrzucać do jednego worka, ale część osób jest troszkę uzależnionych od tego stanu, tego haju takiego. Nie ma w tym nic złego, tylko trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Można się uzależnić od czekolady, od pracoholizmu również, od różnych użytek i również od biegania. Ale oczywiście to jest ważne, wszystko jest ważne, jaka jest intencja. Tak że ten oddech jest superciekawy też. Jest mnóstwo różnych technik i tutaj te oddechy są bardzo różne, często przeciwstawne sobie. Też mnóstwo technik z wielotysięczną tradycją ze Wschodu, z jogi czy z jakichś indiańskich różnych podejść, też szamani są, tak jak powiedziałem, w tej dziedzinie, w tej przestrzeni. Tym oddechem coś chcemy zrobić, on jest po coś. Czasami coś wymuszamy, no i to jest ważne, że to jest technika. I tutaj pewna pułapka w tym, że może to być takim trochę nieświadomym rytuałem, techniką, którym możemy sobie wypracowywać głęboki oddech na różne sposoby, ale też możemy się bardzo odcinać od siebie w ten sposób. No robię to i robię to mechanicznie na przykład, coś popycham, coś przesuwam i mogę totalnie nie być w kontakcie ze sobą, mogę się bać tego, co czuję, tego, co się we mnie dzieje, tylko robię, heja i do przodu. Coś takiego. I to też było dla mnie ciekawe, że moi najtrudniejsi klienci, z którymi pracowałem, to byli jogini na przykład, kilka osób, nie rozumieli, bo mieli przepiękny oddech wypracowany codziennymi praktykami tak jak modlitwą, jakimś rytuałem, medytacją i totalnie nic nie czuli. Sesje integrowania oddechem to jest to, że się pojawia sporo uczuć. Ten oddech wynosi na powierzchnię, pomaga z czymś się połączyć, coś rozpakować, coś się integruje, uspokaja. I u nich tam to wyglądało bardzo, bardzo łagodne, czyli niestety jakby... Joga jest wspaniałą dyscypliną i żeby było jasne, cenię wiele z tych technik. Joga dużo wspaniałych efektów daje i może być super czyjąś ścieżką jakąś okresową w życiu, ale chcę zwrócić uwagę na to, że kiedy tak ufamy tylko jakby jakby iściu po jakiejś tam linii, że ktoś powiedział, po nauce jakiejś i robimy to mechanicznie, możemy się bardzo odcinać od siebie. I to zauważyłem u wielu osób. Ale do czego zmierzam. Jest też drugi oddech, którym pan wspomniał, który nazywam oddechem słuchającym. I to jest oddech, z którym się rodzimy, który jest dla nas bardzo naturalny, który bardziej potrzebujemy sobie przypomnieć, niż się go uczyć. To nie jest już technika, tylko to jest ta przestrzeń w nas, od której nic nie chcemy, to jest oddech, którego słuchamy. Kiedy go słuchamy, czyli jesteśmy bardziej fizyczni, bardziej w ciele, czujemy go i jesteśmy w nim z ciekawością, on zaczyna się sam powiększać, sam rozrastać. I to jest oddech mocno związany z naszymi uczuciami. Właśnie pojawiają się uczucia. I ważne jest tutaj w tym to, że ja nic od tego oddechu nie chcę. Ja jestem ciekaw. I dla mnie to jest taki mój najważniejszy przewodnik. Trochę taki przewodnik, powiedzmy, duchowy czy wewnętrzny coach. Śmieję się, że jak towarzyszę ludziom w sesjach, to mówię, że: hej, twoim pierwszym przewodnictwem, twoim pierwszym coachem jest twój oddech, ja jestem coachem drugiej linii. Ja to przede wszystkim nie przeszkadzam i wspieram dopiero, prawda. I to jest o tym, że to jest takie odzyskiwanie połączenia za sobą, z esencją siebie, też z tym psychologicznym, wewnętrznym dzieckiem, które mocno w nas czeka, żebyśmy nic nie wywierali na niego presji. Właśnie to jest zdejmowanie presji z siebie, jakiejś opresji, popychania, przemocy, w której się wychowujemy w naszej kulturze, że coś musimy, czegoś tam nie wolno, coś trzeba, trzeba coś zrobić, bo musisz, bo tak. A tutaj bardziej jesteśmy ciekawi, słuchamy, podążamy i to się dzieje, i to jest niezwykłe, jak kawałek naszej przestrzeni wewnętrznej, tej duchowej, tej właśnie emocjonalnej, tej z naszym wewnętrznym dzieckiem czeka na to i jest gotów, żeby się ucieszyć na to, że w tym jesteśmy i za tym podążamy. I to jest ciekawe, że bardzo szybko ten oddech w nas się rozrasta, robi się głęboki, pełny. To jest przede wszystkim bardzo przyjemne. Też 90% czasu w sesjach integrowania oddechem jest przyjemnych albo bardzo przyjemnych. I my temu nie przeszkadzamy, uczymy się od oddechu oddechu. On nas prowadzi i wynosi na powierzchnię różne nasze stłumienia, nas oczyszcza też. I jako efekt uboczny... o co chodzi tutaj, że ten oddech nie ma żadnego celu, tak jak powiedzieliśmy, ale efekty uboczne są bardzo, bardzo takie żyzne, takie owocujące, że właśnie kiedy nie naciskam na siebie, nie wywieram presji, coś się we mnie uzdrawia, rozpakowuje przy, po prostu okazji jako, jak mówię, jako efekt uboczny i dzieje się mnóstwo, zwykle mnóstwo integracji, wraca nam błysk w oczach, wraca nam siła, sprawczość, rozpuszcza się sporo jakichś nagromadzonych, takich odłożonych w ciele nieprzeżytych emocji z kiedyś. Tak że jest dużo takich prezentów. Jakby wraca do nas właśnie moc osobista, jakiś rodzaj witalności, magnetyzmu życiowego, blasku, błysku w oczach. I jest to niezwykłe, piękne i zwykle bardzo przyjemne. Są momenty w tym, że potrzebujemy spotkać się z czymś trudniejszym i wtedy bardzo jest potrzebna, przydaje się pomoc osoby towarzyszącej, bo jeżeli czegoś nie przeżyliśmy do końca kiedyś i to nam dzisiaj trochę utrudnia życie, jakiś lęk przed bliskością na przykład, lęk przed wychodzeniem do świata trochę, przed pokazaniem się, hej, jestem, przed trochę takim wychodzeniem ze swojego skulenia, to jest trochę cena naszego dorastania też, że od wielu rzeczy się odcinamy, żeby sobie poradzić. Tak psychologicznie robimy, dysocjujemy się, zamrażamy coś w sobie, bo nasza psychika małego dziecka nie jest w stanie sobie z tym poradzić i odcinamy się, zamykamy w ciemnym pokoju. I to prawdopodobnie jest najlepsza strategia, jaką mamy jako dzieci, żeby po prostu przejść przez trudne chwile, traumy. Wtedy też się pojawiają różne trudne rzeczy. Kiedy dochodzimy, że tak powiem... stajemy się dorośli, nazwijmy, to przynajmniej [00:24:16], jakby dorosłość a dojrzałość to dwie różne rzeczy, to też rozumiejąc to, mając te narzędzia, tą wiedzę, tą mapę też, o której mówimy, do tego, możemy sięgać, odzyskiwać te różne kawałki siebie, te nasze kawałki wewnętrznego dziecka. One są nam potrzebne, żeby się cieszyć pełnią życia. To, co kiedyś odcięliśmy od siebie, to i tak w nas jest i się uruchamia w trudnych sytuacjach. Powiedział też mój mentor, że trudne rzeczy, te stłumione w nas, emocje szczególnie kiedyś wracają jak duchy w momentach trochę nieadekwatnych czasami. Chcę być, chcę się z kimś przytulić, być blisko i nagle się trzęsę, nagle coś się we mnie kuli, prawda, i nie rozumiem tego, co się dzieje z mojego ciała na przykład. Czy chcę więcej zarabiać pieniędzy. Świadomie tego chcę, prawda, a coś się we mnie kuli i sabotuje to. I nie od razu to widać. Tak że jakby to takie czasami dodawanie gazu w życiu, czy to bardziej życie pełnią. Nie zauważamy, ile mamy zaciągniętych hamulców ręcznych takich gdzieś z przeszłości. I teraz do czego zmierzam, że w takiej sesji integrowania oddechem, i to się też przenosi do naszej codzienności, ten oddech wynosi na powierzchnię różne rzeczy. I ciekawe, że oddech ma swoją inteligencję, i on wie, co dotknąć, jaki kawałek z nas wydobyć na powierzchnię, żeby go objąć, spotkać, wysłuchać, on się rozpuszcza. Trochę oczywiście upraszczam. [00:25:46] jest troszkę bardziej skomplikowany, jeżeli temat jest grubszy, ale jakby tym uproszczeniem mówiąc, nieco tak to działa. To coś, co zostaje właśnie objęte, wysłuchane oddechem, wysłuchane uczucia. I jeszcze chyba nie powiedziałem, że tak naprawdę w tym oddechu słuchającym my oddychamy uczuciami. Nie wdychamy żadnego światła, żadnej prany, nie myślimy, że teraz wdychamy ducha czy coś. To wszystko się dzieje gdzieś tam i oczywiście tak, to jest tlen, prawda, który jest dla nas ważny, i te wszystkie rzeczy z różnych systemów, ujmując to, ale najprościej, kiedy właśnie oddychamy nastrojem, w którym jest to uczucie, emocja, jeżeli czuję smutek, mogę delikatnie wdychać smutek, jeżeli czuje radość, wypełniam się radością. Jakkolwiek to brzmi abstrakcyjnie może teraz, to jest coś bardzo, bardzo naturalnego, z czym się rodzimy. Bo bardzo chętnie oddychamy przyjemnością. Wtedy bierzemy w głęboki wdech jakimiś pięknem, które jest gdzieś w naturze, pachnie las po deszczu czy jesteśmy gdzieś w górach, ten wydech się bierze głęboki. Ale kiedy robi się nam smutno, pojawia się jakiś niepokój, to odruchowo tłumimy. I teraz kwestia jest taka, żebyśmy nie dzielili świata na pół na trudne uczucia albo dobre, złe uczucia. Nie ma „dobra i zła”. Nie ma dobrych i złych uczuć. Może tak, żeby to nie zabrzmiało jakoś... tylko po prostu uczucia, emocje są, są nam dane i są nam potrzebne. I strach, jak powiedziałem, lęk, które jest uznawany... często to jest takie przeciwieństwo miłości na przykład, może na to warto spojrzeć tak, że strach jest jedną z najbardziej kochających emocji, jaką mamy. To takie moje trochę uknucie tego, no bo on o nas dba. Dzięki lękowi nie wyginęliśmy jak większość gatunków. 99% gatunków, co mówi nauka, wyginęło w drodze ewolucji. Człowiek... Jesteśmy w tym miejscu, gdzie jesteśmy. Wyszliśmy ze środka łańcucha pokarmowego, byliśmy gdzieś w środku, byliśmy pokarmem też dla wielu różnych silniejszych, sprawniejszych drapieżników w naszej ewolucji ludzkiej. Lęk pomógł nam po prostu przetrwać. On nas chroni. Nawet jeżeli na co dzień ci, powiedzmy, nic tam nie zagraża, ale też jeżeli czuję jakiś lęk, to jest żółta lampka, że może warto tego wysłuchać, o czym to jest i przestać się go bać, być bardziej w relacji z lękiem, bo lęk nie zniknie. To jest mit taki, prawda, że będę żył bez lęku, bez trwogi. To zarówno też mit ze Wschodu, uważam, o tych różnych oświeconych mistrzach, że się niczego nie boją i tak dalej. Może tak, może nie. Ja takiego nie spotkałem, a spotykałem się z wieloma ludźmi. Może trzeba bardziej tutaj uczciwie do tego podejść, że lęk jest, będzie, tylko potrzebuję mieć z nim narrację, nie uciekać przed nim. Bo to, co zwykle znamy jako lęk, który nas paraliżuje na przykład, to jest bardziej lęk przed lękiem, opór do lęku. Ja nie chcę się z nim spotkać, prawda. Jeżeli ktoś mówi, że czuje złość od godziny, to bardziej od godziny jest w oporze do złości. Nie chce jej poczuć. I niech nas nie uczył, nikt nam mnie pomagał przepuścić przez siebie złości jako emocji, tak jak to robią zwierzęta, że przepuszczają emocje czy wytrząsają, a my to zostawiamy, zamrażamy w tkankach. A złość też nam jest może do czegoś potrzebna. Jeżeli mam dobry kontakt ze swoją złością, nikogo nie skrzywdzę prawdopodobnie. A jeżeli nie mam, to w końcu gdzieś wybuchamy i komuś się obrywa na przykład. No i właśnie ten oddech słuchający jest bardzo o tym, co pomaga nam wracać do swojej siły, transformować, rozpuszczać bez myślenia o tym, tylko po prostu przepuszczać przez siebie różne emocje, uczucia, wysłuchiwać się i brać z nich energię. I z tych jasnych, i z tych trudniejszych. No i żyć bardziej, uważam, też naturalnie. I też możemy zauważyć, że tego oddechu jest coraz więcej w nas. Bo teraz nawet, drodzy słuchacze, jakbyście położyli sobie rękę na klatce, na brzuchu, sprawdzili, jak oddychacie, to prawdopodobnie ten oddech jest różny i wcale nie jest taki głęboki, bo oddech jest odzwierciedleniem twojego stanu emocjonalnego. Jeżeli teraz jesteś w jakimś stanie czy jakiejś ciekawości, czy jakimś delikatnym niepokoju, czy o coś się martwisz, ten oddech będzie płytszy, niż jeżeli właśnie doświadczasz teraz podekscytowania, jakiegoś uczucia wolności. On się będzie pogłębiał. Tak że oddech zawsze jest w porządku taki, jaki jest. Ważne, żeby, to, co też jest przekazem oddechu słuchającego, żeby nim nie manipulować. To jest pierwsza zasada nauczycieli, którzy wypracowali, którzy wprowadzili oddech do terapii, do rozwoju osobistego. To było to: nie manipuluj teraz swoim oddechem. Zacznij go słuchać, zacznij być z nim w relacji, po prostu podążaj za nim. To jest ta baza, która pomaga nam wrócić do siebie, do bycia właśnie w ciele, w brzuchu. W brzuchu mamy drugi mózg. Co mówi nauka? Że w brzuchu podejmujemy dużo decyzji, co zakończenia neuronowe. Jeżeli jesteśmy odcięci od ciała jak większość ludzi dzisiaj, no to mamy słaby kontakt z rzeczywistością. Też ciało z tych czterech sfer, o których powiedziałem, nie jest naszą taką najważniejszą anteną do zbierania informacji. Ciało jest nam najtrudniej też oszukać. Możemy się świetnie oszukiwać na poziomie myśli, na poziomie uczuć też, ale ciała nie oszukamy tak łatwo. Ono do nas mówi odczuciami i ciało zbiera informację trochę jak antena taka satelitarna. Dużo więcej z zewnątrz niż nasze oczy i uszy. Tak że to jest już potwierdzone wielokrotnie. Oczy i uszy są bardzo ograniczone, bardzo wybiórcze. Zbieramy, widzimy to, co chcemy widzieć, nie widzimy mnóstwa różnych informacji. To jest jedna rzecz. Ciało zbiera tego więcej z zewnątrz, ale ciało też jest świetnie połączone z naszym światem wewnętrznym, z naszą nieświadomością, z tym, co się dzieje w nas w środku. Jest takim łącznikiem dwóch światów: tego zewnętrznego z wewnętrznym i jeżeli mamy dobry kontakt z ciałem poprzez oddech słuchający, to też mamy, idąc gdzieś dalej, dosyć dobry, coraz lepszy kontakt z naszą duszą. Jakkolwiek ją rozumiemy, sferę duchową. Sfera duchowa, z moich odkryć, też najłatwiej jest... wszystko filtrujemy, ale najmniej ją jakby zakłócać, jest bycie w dobrym kontakcie z ciałem. I to jest ciągle wyzwanie, żeby wracać do ciała, bo całe życie byliśmy wychowywani, żeby się od tego ciała trochę odcinać, mu nie ufać. I takie też przekazy z różnych dyscyplin też były takie, że coś z naszym ciałem jest nie tak, prawda, i że jeżeli chcemy się realizować duchowo, to trzeba się odciąć od ciała. No i jakby badania, moje odkrycia również, pokazują co innego, i mnóstwa ludzi, że ta nasza droga duchowa do samopoznania, to bycia w kontakcie, jest prowadzaniem z połączeniem z duszą, nazwijmy to, z jakąś jako swoją ścieżką życiową, co dla nas jest ważne. Bo życie swoim życiem jest mocno związane z dobrym połączeniem z ciałem. Jeszcze tylko dopowiem, że mówię teraz o dwóch oddechach, trochę jakby gloryfikuję oddech słuchający, ale oba oddechy są w porządku. Dobrze, jak umiemy korzystać z jednego i z drugiego, jak znamy jakieś techniki, które nam pomagają. To, do czego zachęcam, to żeby się osadzić dobrze w tym oddechu słuchającym, co wcale nie jest takie łatwe. Ludzie jak rozpoczynają jakąś swoją podróż oddechem, to trafiają na jogę, trafiają jakieś oddechy w różnych metodach, które coś mówią, rób to z oddechem, tamto i tak dalej. Nie zachęcają za bardzo do słuchania, tylko do zmieniania, poprawiania, co zrób tym, co zrób z tym, takiego manipulowania sobą. I okej, czasami sobie porobimy jakąś technikę kilka minut, to jest sporo, ona może nas doenergetyzować. Również jest fajna technika [00:33:53] na wyposażeniu hinduskiej armii jako taka zaprawa oddechowa, taka do pobudzenia ciała, ducha. I to jest fajne. To się robi kilka minut, a potem ważne, że być jak najwięcej w oddechu słuchającym. Tak że jak mamy jedno i drugie, to mamy combo. Ale zachęcam do podróży, do wylądowania... do intymnej relacji ze sobą poprzez oddech słuchający.

MN: Myślę sobie, że to jest dla mnie osobiście niezwykle istotne rozróżnienie i za to dziękuję panu, bo mam takie wrażenie, że bardzo dużo jest tego oddechu sięgającego właśnie, tak jak pan mówi, że oni z takim dominującym, bym nawet powiedział, z moich obserwacji czy właśnie ścieżki medytacyjnej czy jogowe, czy jakby sportowej. I tak sobie myślę, że w tym oddechu sięgającym jest dużo naszej kultury, prawda, znaczy która jest taka jakby bardzo, że my mamy pewną omnipotencję, znaczy że mamy siłę, możliwość działania, kreowania w jakimś sensie rzeczywistości. A niewiele jest tam właśnie tego, co mi się jakoś rzuciło w uszy w tym oddechu słuchającym, zrobienia miejsca, dostosowania się, towarzyszenia. Czy pana doświadczenie, rozumiem, też to by pewnie jakoś potwierdzało.

GP: Absolutnie tak. To, co pan mówi, jest mi bliskie. Znaczy też tak widzę rzeczywistość, że to jest trochę jak z naszym wychowaniem, z naszą kulturą, z różnymi przekazami, mitami też, że trochę... trochę coś jest z nami nie tak, że trzeba reperować, poprawiać. Mój kolega Mariusz Świetlik kiedyś to pięknie nazwał, że nasz umysł ma na pewno dysfunkcję taką, znaczy kulturową, że myślimy o sobie... może nie umysł, tylko nasze oprogramowanie, może tak, że coś jest z nami nie tak. Że trzeba wszystko reperować, że świat jest nie taki, że ktoś coś spieprzył, przepraszam za wyrażenie, i teraz musimy całe życie coś naprawiać, reperować. A może po prostu najpierw trzeba spotkać się z tym, zobaczyć, wysłuchać, prawda. Zobaczyć, co jest grane, poczuć, wylądować w tym. Ja jestem zwolennikiem działania. Lubię działać i podejmować decyzje, dokonywać wyborów. I to jest też cecha religii katolickiej w chrześcijaństwie, prawda, tej wolnej woli, którą Bóg daje człowiekowi, prawda. To jest absolutnie to coś, co mamy też z natury. Tutaj do jakiejkolwiek dyscypliny podejdziemy, to jest też o tym, że na coś można poczekać, że to jabłko na przykład dojrzeje i spadnie, wystarczy postać. A można po niego sięgnąć i go zerwać, prawda. Tylko u nas jest dużo tego zrywania, trochę tego czegoś, co się i tak wydarzy, ale przede wszystkim jeżeli mamy dosyć wąskie, niezrozumiałe widzenie czegoś, coś potępiamy, czegoś nie rozumiemy i od razu rzucamy się na naprawianie tego, robimy dużo szkód. To jest tak, jak, powiedzmy, kiedyś tam się jakieś różne... jacyś politycy w różnych czasach wymyślili, że coś trzeba zreperować, to trzeba wyciąć tutaj taki las i posadzić inny, żeby było więcej drewna. A się okazało, że totalnie to było nietrafione, bo inny rodzaj drewna był żarty przez grzyby i tam nic nie urosło, prawda. I straciliśmy kawałek lasu. Czy pamiętam jeszcze za Mao Zedonga, że był głód w Chinach z różnych błędów politycznych i Mao Zedong wymyślił, że trzeba zlikwidować ptaki, bo wyjadają ziarno. I wszyscy ludzie, że tak powiem, taką historię mi mama kiedyś opowiadała, ale pewnie to jest prawda, że po prostu wytłuczono, wybito większość ptaków. Zaburzono całą faunę. Intencja jakaś tam była, powiedzmy, pozornie dobra, bo ludzie byli głodni, umierali z głodu, ale zrobiło to jeszcze więcej szkód niż zrozumienie prawdziwej przyczyny, prawda. Tak że trochę może z tych dalekich metafor wracając, jak zaczynamy lądować w swoim ciele, słysząc siebie, wiedząc, co jest grane, co czujemy i wysłuchując się, to wiele problemów rozwiązuje, a nawet się okazuje, że ich nie było albo że jest gdzie indziej temat, którym trzeba się zająć. Tak że ta pokora tego słuchania, równoważenia tego nadmiaru robienia po prostu na bycie, i to jest też właśnie w tym oddechu słuchającym, żeby przypomnieć sobie, jak to jest być, słuchać i z tego dopiero działać. Tak jak właśnie też ktoś powiedział, że co ja wnoszę do świata, to, co robię bardziej, moje działania czy to, nazwijmy trochę po wschodniemu, jaką wibrację wnoszę swoim byciem, swoją obecnością. Jeżeli ludziom się robi lepiej po prostu, bo jest im dobrze przy mnie posiedzieć, bo mój umysł jest spokojny i taki nie jest stresowany, i lgną do mnie na przykład, i nawet tego nie wiedząc, i to jest związane raczej bardziej z tym, że ktoś coś przestał robić, przestał się nakręcać, przestał być, prawda, jakoś... mieć nadpobudzone fale mózgowe, tylko wylądował w sobie, w tym pomaga oddech i to jest przyjemne, kojące. To jest jakaś esencja w ogóle bycia. I dopiero z tego bycia jak wynika działanie, ono jest zwykle mniejszym kosztem, dużo bardziej trafione, dużo bardziej mamy lepsze efekty też z tego, niż kiedy po prostu boimy się otrzymać, wysłuchać siebie, tylko po prostu miotami się na różne strony, żeby coś reperować swoim życiu. Reperować coś, czego nie rozumiemy i nie wiemy gdzie jest to coś, co nas na przykład wytrąca z równowagi, nie pozwala nam być szczęśliwymi na przykład. 

MN: Panie Grzegorzu, będziemy powolutku, zbliżać się do końca, ale rozmawiamy w wakacje. Myślę sobie też, słuchając pana, o takim sformułowaniu zaproszenia do wzięcia głębszego oddechu, który mi się też kojarzy z odpoczynkiem, z pewnego rodzaju pobyciem ze sobą. Ale mam taką intuicję i chciałem spytać pana jako praktyka już wieloletniego, czy mamy problem z odpoczywaniem? Jak to wygląda z pana perspektywy? Z takim właśnie... ale takim mądrym odpoczywaniem. Nie jakby zmienieniem aktywności z jednej i na drugą czy przeskakiwaniem, ale takim właśnie pobyciu, wyjścia trochę z tego kołowrotka. I właśnie jestem bardzo ciekawy, jak to wygląda z pana perspektywy. Czy to faktycznie ta moja intuicja jest słuszna i co moglibyśmy podpowiedzieć naszym słuchaczom, żeby spróbować jednak odpocząć mądrze w tym czasie, który mamy?

GP: To pytanie jest głębokie. I jak pan zaczął budować to pytanie, od razu przyszły mi dwie rzeczy. Jedna jest taka, jeden aspekt jest taki, rzeczywiście mamy tak rozhuśtane, rozhulane nasze umysły i fale mózgowe, tak często przebywamy w tych falach szybkich, takich z pobudzeniem związanym z różnymi atrakcjami, które są i z ilością bodźców, które przychodzą, że samo wzięcie głębszego wdechu już robi pewną robotę. Już fale się uspokajają. I bardzo ładnie nazwał Eckhart Tolle, jeden z nauczycieli bardzo inspirujących, że jeden świadomie wzięty wdech to jest już medytacja czy modlitwa, jakbyśmy to nazwali. Jeżeli oddech to duch, to wdycham ducha i na wydechu pozwala mu działać. Nie popycham tego wydechu, tylko on sam się dzieje. Bo kluczem też do tej całej przemiany jest uwolnienie wydechu. To może na inną rozmowę. Ale to także... Wiele warstw ma to pytanie. I teraz jeżeli zaczynamy lądować w sobie, zaczynają się pojawiać różne rzeczy, różne uczucia, emocje, na które nie do końca mam ochotę. Chce spokoju, a zaczynają właśnie się rozpakowywać rzeczy, bo tak dawno na przykład lądowałem w sobie, byłem za sobą, prawda. Jeżeli to robimy rzadko, to może być tak, że nagle się pojawia nawałnica myśli, uczuć. Nie wiadomo, co z tym zrobić i uciekamy w jakąś czynność. Okej dobra, poscrolluję sobie telefon, prawda, czy coś tam, nie. Bo leży pod ręką i tam mam pół życia przez telefon dzisiaj, prawda, bo i kontakty z bliskimi, social media i tak dalej i pogodę, i wiadomości. Tak że to jest tak kuszące i tak łatwo uciec po prostu z tej dobrze zapowiadającej się przygody wzięcia głębszego wdechu i tego, co się dzieje. Tak że to jest jedno, to, co pan zapytał, że tak, nikt nas tego za bardzo nie uczy. I teraz też znowu jak się pojawiają jakieś techniki relaksacyjne, zrób to, rozluźnij nogę, to znowu rób coś z tym, prawda. Znowu nie ma słuchania, tylko reperuj, prawda. I znowu idzie kolejna warstwa na coś. Jakby przykrywam dżem coś, co jakby no... dywanem, powiedzmy, coś, co już nie pachnie. I udaję przed sobą, że... no trochę zamiatamy pod dywan właśnie coś, co potrzebuje uwagi. I to jest ta przestrzeń naszego wewnętrznego dziecko, które potrzebuje przytulenia przez rodzica, tego dorosłego w nas, dojrzałego, który zaczyna to rozumieć. I też wie, jak objąć te uczucia, które zaczną się pojawiać przy lądowaniu sobie, i nie robić z tego problemu, bo to będzie też przyjemne, tylko zwykle nie wiemy, co z tym zrobić, prawda. Bo się rozpakowuje nagle dużo, okej, uciekam z tego, prawda, idę w jakąś aktywność. I to jest jedna rzecz, że być może potrzebujemy lepszego manuala do tego, lepszej instrukcji rozumienia. O tym rozmawiamy dzisiaj. Też jeżeli tutaj kogoś to zainspirowało, to zapraszam do mojej książki pod tytułem „Oddech”. Jest bardziej poszerzone. I druga rzecz, która jest bardzo z tym związana, ta ilość, prawda, coraz większa ilość bodźców z zewnątrz, atrakcji, które są, które nie sposób odpuścić. Po prostu tak jest. Jeszcze szczególnie jak żyjemy w mieście, w którym się dużo rzeczy dzieje czy mamy dużo przyjaciół, znajomych. Nawet jeżeli dziś jesteśmy singlami, to i tak sobie możemy tak zorganizować, że to bodźcowanie jest tak duże. Czy jakieś nowy serial, czy już... Ja do dwudziestu lat nie mam telewizora, ale to też mi też nie załatwia tematu, bo ma się komputer, prawda. Znaczy okej, mało oglądam. To był bardzo dobry ruch. Ale to i tak, że tak powiem, rozwój, technika, prezent, to, co kiedyś było za drogie, pieniądze nieosiągalne, czy posiadanie magnetowidu, pamiętam z dzieciństwa, jak się pojawiły i tak dalej, można jakiś film obejrzeć, głupi to głupi, ale nawalają się czy coś, jakieś kung-fu. Teraz tego mamy za dużo, dużo za darmo. Nie wiadomo, co wybrać, prawda? No i to jest pewnym wezwaniem, z którym nie mierzyliśmy się nigdy. To jest coś, co wymaga też pewnej woli dokonywania wyborów, robienia jakichś tutaj przestrzeni, zabezpieczenia przestrzeni na nic nierobienie, na bycie. To może być spacer oczywiście, prawda, nie muszę leżeć, nie muszę siadać w lotosie, bo mało kto siądzie w lotosie czy w jakiejkolwiek innej pozycji jogowej czy medytacyjnej? Nie, po prostu... oczywiście z pozycje mogą pomagać, ale to może być spacer, po prostu przeznaczenie czasu, gdzie jestem poza zadaniami, że wychodzą na spacer, ale pod warunkiem, że to jest spacer, a nie że przy okazji kupię śmietanę, bo to już jest zadanie i już się umysł napina, że ma zadanie pójść do sklepu i wrócić, nawet jeżeli to jest drobiazg. Także to jest zupełnie po prostu zostawienie sobie przestrzeni na bycie poza zadaniami po prostu. Takie, że to jest mój czas dla siebie. I to już też robi robotę. To już też zaprasza nas do oddechu słuchającego. On się będzie tutaj... On do nas puka. To nie jest tak, że muszę jakoś wykonać wielką robotę. Jak pan zapytał, wracając do początku rozmowy, o moją przygodę, to ten oddech do mnie przyszedł. To była jakaś inspiracja, to było coś, co gdzieś moja... moja dusza wyła do tego, było mi źle, szukała. A jeżeli my czegoś szukamy, to też ktoś powiedział mądry, to coś szuka też nas, prawda. Z jakiegokolwiek systemu to ujmiemy czy filozoficznego, czy religijnego, czy psychologicznego, coś w tym jest, bo jak się szuka, to też się znajduje. To też kwestia otwierania. A też myślę, że ważne to jest, że drzwi się otwierają od środka. Tak że też może nasza rozmowa zainspiruje kogoś do tego, że jednak to, żeby do nas to przyszło, zaczyna się w nas. To jest kwestia zgody, zatrzymania, dania przestrzeni na to, wybierania tego, co nas do tego zbliży. No i bycia otwartymi. I słuchania, zbierania informacji. Zachęcam, że poprzez oddech, bo on jest czymś, co nas karmi na każdym poziomie.

MN: Bardzo dziękuję, bardzo dziękuję, panie Grzegorzu, za pana czas, za podzielenie się swoim doświadczeniem, swoją historią i swoją wiedzą. Bardzo panu dziękuję.

GP: Również dziękuję, panie Marcinie.

MN: Dziękuję państwu za to, że byliście z nami. Zapraszam serdecznie do słuchania kolejnych odcinków „Słuchając drogi” – podcastów Centrum Myśli Jana Pawła II. Do zobaczenia.