Jezus Cię Kocha! Po prostu.
Podcast o Miłości Boga do człowieka, i zwycięskim Chrześcijańskim życiu — prowadzą Miron i Maria Wojnowscy, pasterze wspólnoty Kościoła Chrześcijańskiego RIVER w Krośnie.
Jezus Cię Kocha! Po prostu.
Nieokiełznana Boża Miłość | Pastorzy Miron i Maria Wojnowscy
O Nieokiełznanej Bożej Miłości. O tej miłości, która jest szalona, wylewana bez żadnych granic, bez żadnych barier. O tym, że ta miłość nie wymaga spełnienia żadnych warunków wstępnych od strony człowieka, bo Bóg już zrobił wszystko, co było do zrobienia po Jego stronie. A także o tym, dlaczego można mówić z pełnym spokojem: „Bóg cię kocha i Jezus cię kocha, jest dla ciebie wyjście. Chodź, pokażę ci drogę”...
Jezus Cię kocha. Po prostu.
Nieokiełznana Boża miłość. Ta miłość, która jest szalona, jest wylewana, bez żadnych granic, bez żadnych barier. Ta miłość, która nie wymaga spełnienia żadnych warunków wstępnych od strony człowieka, bo tak Bóg umiłował świat, że dał swojego jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzył, nie zginął, ale miał życie wieczne. Bóg już zrobił wszystko, co było do zrobienia po Jego stronie. I On nie czeka na twoje zasłużenie na tę miłość, On czeka na twoją odpowiedź na tę miłość, a to ogromna różnica. I dzisiaj chciałem, żebyśmy porozmawiali o tym, w jaki sposób działał Jezus Chrystus, kiedy chodził w ciele po tej ziemi. I też to samo, co robił Jezus, pokażę wam na apostołach, bo na słowie dwóch lub trzech świadków niech się oprze każda rzecz.
Więc to samo pokażemy w dziejach apostolskich, co Jezus Chrystus robił, kiedy chodził w ciele po tym świecie. Wiecie, my wiele razy się modlimy i wyznajemy, że już nie ja żyję, tylko żyje we mnie kto? Chrystus za apostołem Pawłem, to powtarzamy, tak? Jeżeli żyje we mnie Chrystus, a już nie ja, to znaczy, że porzucam swoje sposoby działania i powinienem przyjąć sposoby działania Jezusa Chrystusa. Zgadzacie się? Amen. To zobaczmy, w jaki sposób działał Jezus Chrystus.
Rozmawialiśmy we środę na przykładzie trzech obrazów. Tam był obraz kobiety przy studni, gdzie Jezus przyszedł i rozmawiał z kobietą przy studni, która była Samarytanką. Żydzi nie utrzymują kontaktu z Samarytanami, mimo tego on z nią rozmawiał, objawił jej pewną prawdę o jej życiu. Kiedy on to zrobił, ona go rozpoznała jako proroka i natychmiast próbowała zacząć się z nim kłócić, że my wyznajemy Boga na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie religijna kłótnia. I co powiedział Jezus Chrystus? Uciął tą kłótnię natychmiast, mówiąc niedługo przyjdzie czas, a nawet już jest, że wszyscy prawdziwi czciciele będą uwielbiać Boga w duchu i prawdzie. Czyli uciął religijne kłótnie i powiedział przyjdzie czas, a nawet już jest, że wszyscy, którzy są prawdziwymi czcicielami staną razem.
Już nie na tamtej górze, nie w Jerozolimie, tylko w duchu i prawdzie. Drugi obraz, kiedy do Jezusa Chrystusa przychodzi matka dziewczynki, która była okrutnie dręczona przez demona i woła do niego. I on w pierwszej chwili w ogóle nie reaguje, nie chce jej pomóc. Dlaczego? Dlatego, że mówi, ja nie jestem posłany do pogan, jestem posłany do owiec, które poginęły z domu Izraela. Sparafrazowałem troszeczkę, ale taki jest sens. I kiedy ona napiera, on mówi szokujące słowa, niedobrze jest brać chleb dzieci i rzucać go psom.
Ona odpowiada, tak pani, ale i szczenięta jedzą z okruchów, które spadają ze stołu panów. I Jezus mówi, co kobieto, wielka jest twoja wiara? I córka zostaje natychmiast uleczona, uwolniona. Czy Jezus był dla niej przyjemny? Nie był dla niej przyjemny w pierwszej chwili. Ona była poganką, nie spełniała kompletnie żadnych warunków wstępnych, żeby chcieć cokolwiek od Jezusa. Nie była Izraelitką, nie wyznawała judaizmu, nie spełniała żadnych warunków.
Ale ona wiedziała, że od Niego może coś otrzymać. Czy to nam coś mówi o Jezusie Chrystusie? Ja sobie wypisałem dzisiaj rano, wypisałem sobie fragmenty. Nie będę czytał tych fragmentów, tylko wam je w skrócie opowiem i przytoczę. W Ewangelii Marka w pierwszym rozdziale przychodzi do Jezusa trędowaty i mówi, Panie, jeżeli tylko chcesz, to możesz mnie oczyścić. Pamiętacie? Jezus odpowiada mu telo, czyli pragnę.
Rozmawialiśmy o tym wiele razy na spotkaniach z uzdrowieniem. Czyli mówi, ja tego chcę, to jest moja natura, ja tego chcę teraz, chciałem tego wcześniej i będę tego chciał zawsze, bo to jest grecka forma ciągła. Ja taki jestem, to jest moja natura, że ja pragnę Ciebie oczyścić. I ten trędowaty zostaje oczyszczony. Czy Jezus stawia mu jakieś warunki wstępne? Żadnych warunków. Nie mówi mu nawróć się, pokutuj, upamiętaj, powiedz określoną modlitwę, idź na pielgrzymkę do Jerozolimy.
On nie mówi do niego nic takiego, on tylko mówi, ja pragnę. W Mateusza w ósmym rozdziale przychodzi do Jezusa pewien człowiek i mówi, mój sługa leży sparaliżowany. Nawet o nic Jezusa nie prosi, tylko mówi, Panie, mój sługa leży sparaliżowany. Jezus odpowiada, przyjdę i uzdrowię go. I wyruszają w drogę, tam są dwie wersje w Ewangeliach synoptycznych. W jednej wyruszają w drogę, w drugiej tamten od razu mówi, że Panie, nie jestem godzin. I Jezus uzdrawia go na odległość, chwaląc go za wiarę.
Ale wyobraźcie sobie, że jesteście w sklepie i jakaś osoba mówi do was albo przy was, strasznie boli mnie noga. Myśmy mieli taką sytuację, byliśmy kupić coś ziołowego, nie pamiętam, czy to był olej kokosowy. I przyszła jakaś starsza pani i tłumacząc ekspedientce, jakie ma dolegliwości z wątrobą, prosiła o doradzenie jakiejś herbatki ziołowej. No i myśmy to usłyszeli. I natychmiast w tym sklepie przystąpiliśmy z interwencją.
Tak, ma pani takie? To w imieniu Jezusa. I kobieta była bardzo mocno dotknięta, przyjęła tę modlitwę, była szczęśliwa. Więc chcę wam powiedzieć, ludzie oczekują tego, że tak jak Jezus powiedział, przyjdę i uzdrowię go, także my będziemy wychodzić do ludzi z modlitwą. I to bez żadnych warunków wstępnych. A ty jesteś ochrzczona, ty jesteś nawrócony, a klepnąłeś modlitwę, a przyjdziesz do kościoła, a wejdziesz w uczniostwo, a zrobisz to, a zrobisz tamto. Jezus o to nie pytał.
Zauważmy, jak działał Jezus. Teraz ja wiem, że to, co mówię, będzie ciężkim wyzwaniem dla religii w niektórych z nas. Ale to musi być złamane. Łukasza, siódmy rozdział. Jezus przychodzi do Nain i jest świadkiem pogrzebu. Idzie kondukt pogrzebowy, niosą jakiegoś młodego chłopaka, jedynego syna wdowy, idzie obok mar, gdzie niosą tego chłopaka, idzie jego matka, płacze. I nikt do niego nic nie mówi.
Nie mówi, panie, ty możesz coś zrobić, ja wiem, ty jesteś Mesjaszem, Jezusie, Synu Dawida, zrób coś dla niej, albo wdowa nie płacze. Panie, mój jedyny syn umarł. Nic takiego się nie stało.
Po prostu idzie kondukt pogrzebowy. Jezus widzi jej ból, jej żal. Biblia mówi o tym jasno, że Jezus Chrystus nie musiał nikogo pytać o świadectwo, bo wiedział, co mają w swoim sercu, więc miał prawdopodobnie, zakładam, słowo poznania, że to jest jedyny syn tej wdowy. Podszedł poruszony, przynaglony miłością i chłopaka wskrzesił. Czy on stawiał jakieś wymagania wstępne? Żadnych. Nie jest o tym ani słowo napisane, żeby stawiał wymagania wstępne.
On po prostu zatrzymał kondukt, dotykając mar, czego nie wolno mu było robić. Dlaczego? Bo w judaizmie, jeżeli dotknąłby zwłok lub mar, na których zwłoki były, stawał się nieczysty. Więc on zrobił rzecz, której nie wolno było zrobić, zatrzymał kondukt i podniósł chłopaka. Gdzie to złamanie prawa? Owszem, dotknął mar z umarłym człowiekiem, ale jak go dotknął, to się okazało, że ten człowiek nie umarł, tylko śpi. Nie ma łamania prawa.
I tego faryzeusze nie mogli zrozumieć. Kolejny fragment. Mateusza, dziewiąty rozdział. Czterech przyjaciół przynosi sparaliżowanego do Jezusa. Jest taka sytuacja, że Jezus głosi w pewnym miejscu, w pewnym domu. Zebrał się wielki tłum, oni Go słuchają. On im opowiada o królestwie niebieskim, czyli o zwycięstwie Boga, o tym, że Królestwo Boże jest już na wyciągnięcie ręki.
Opowiada im o tym. No i oni są mocno dotykani.
Jest taki tłum. Nie da się tam przepchać. I czterech ludzi przynosi sparaliżowanego przyjaciela, który nie może chodzić. Nie wiedzą, co mają zrobić, więc rozbierają dach nad tym miejscem i spuszczają gościa tuż przed Jezusem. No i wyobraźcie sobie, ja bym chciał, żebyście sobie wyobrazili na chwilę tę scenę. Jesteście Jezusem. Stoicie i przemawiacie do sali, w której jest ileś osób.
No i nagle rozbierają wam sufit podwieszany i spuszczają gościa na dół. Bylibyście wstrząśnięci. A Jezus, patrząc na tych czterech, nie na tego spuszczonego, na tych czterech, mówi wielka jest wasza wiara ze względu na waszą wiarę. Widząc ich wiarę, napisane jest. Widząc ich wiarę, powiedział, co? Odpuszczone są ci twoje grzechy. Mam nadzieję, że nie mam czegoś takiego, jak religijny umysł.
Ale gdybym miał, to pewnie by eksplodował w tym momencie. Dlatego, że ten człowiek nie przyszedł i nie powiedział Pani, ja pokutuję, odwracam się od grzechów, przepraszam, nie byłem grzeczny, ukradłem sznurek, na końcu którego była krowa i zrobiłem coś jeszcze. On nic takiego nie powiedział. Po prostu czterech przyjaciół przyniosło gościa, spuściło go na jakichś linach prawdopodobnie, albo na czymś. Spuścili gościa przed Jezusa, a Jezus, widząc ich wiarę, że oni mieli wiarę, że on może coś z tym zrobić. No bo zobaczcie, gdyby oni nie wierzyli, że Jezus może coś z tym zrobić, czy oni by ponosili to całe ryzyko, nieśli by gościa, rozbieraliby sufit, spuszczaliby go. Nie, to był plan.
To był plan, taki rodem z filmu Wabang. Rozebrali sufit. I dlaczego o tym mówię? Dlatego, że Jezus zachowuje się dla nas kompletnie niereligijnie i w zaskakujący sposób. Widząc ich wiarę, mówi do tego spuszczonego gościa przebaczone są ci twoje grzechy. No, ale jak to? No i oczywiście faryzeusze się denerwują i mówią, no jak to są przebaczone?
Tylko Bóg może odpuszczać grzechy. Co on mówi? On bluźni. A Jezus mówi, a żebyście wiedzieli, żebyście wiedzieli, że Syn Człowieczy na ziemi ma moc odpuszczania grzechów, to powiem ci, wstań, weź swoje łoże. Facet wstaje, bierze to, na czym leżał i wychodzi. I my wiemy, że często powodem choroby jest grzech. Widzieliśmy to w scenie nad sadzawką Bethesda.
Też o tym rozmawialiśmy w środę. Sadzawka Bethesda, w której było mnóstwo chorych i niedomagających. I Jezus przychodzi i jednego człowieka tam uzdrawia. Przynajmniej tak jest opisane. Nie jest opisane, żeby uzdrowił wszystkich albo pięciu. Jest napisane o jednym, więc muszę trzymać się słowa. Uzdrowił jednego i ten człowiek został uzdrowiony, wyszedł stamtąd.
Oczywiście faryzuszy się zdenerwowali, bo jak zwykle był szabat. A ten człowiek wziął swoją matę, na której leżał i wyszedł. Kto ci pozwolił nosić coś w szabat? Człowiek, który mnie uzdrowił, powiedział weź i idź. Weź swoje łoże i pójdź do domu. I Jezus, napisane jest, że on później spotkał tego człowieka, odnalazł go w świątyni i powiedział mu nie grzesz więcej, aby cię co gorszego nie spotkało. Co pokazuje, że prawdopodobnie, ja tak rozumiem ten tekst, że Jezus przypuszczał, że choroba była skutkiem grzechu.
Prawdopodobnie miał objawione, co to było i prawdopodobnie widział, że ten człowiek, chociaż jest w świątyni i dziękuję Bogu, to już myśli sobie o tym, co zrobi zaraz. Poszedł upomnieć go. Nie grzesz więcej, aby cię co gorszego nie spotkało. Ale nadal nie stawiał warunków wstępnych uzdrowienia. Po prostu przyszedł i go uzdrowił. Czytamy dalej. Mateusza ósmy rozdział.
Napisane jest, że Jezus tam głosi i moc wychodziła z Niego i uzdrowił wszystkich, którzy się źle mieli. No jak dla mnie, patrząc na to, że przekrój ludzi, którzy chodzili za Jezusem był różny. Tam byli ludzie, to byli Jego uczniowie, ci najbliżsi, ci trochę dalsi, dlatego, że pamiętajcie, że Jezus wysłał dwunastu apostołów, a potem jeszcze siedemdziesięciu, więc było więcej tych uczniów, niż tylko dwunastu. Byli też ci, którzy Go słuchali i coś z tego wdrażali w życie. No i były takie tłumy, które po prostu lubiły Go słuchać. A może dostaniemy darmowy chleb, darmową rybkę?
Może zobaczymy jakiś fajny cud? Chodzili za Nim z zainteresowania. I napisane jest, że Jezus uzdrowił wszystkich, którzy się źle mieli. Nie tych, którzy zobowiązali się za Nim iść wiernie i do końca życia, tylko wszystkich, którzy się źle mieli uzdrowił. Jeżeli to nie rzuca wyzwania religii, to mi o tym powiedzcie, ale wydaje mi się, że to rzuca wyzwanie religii. W Łukasza w trzynastym rozdziale Jezus przychodzi do synagogi i spotyka kobietę pochyloną, która nie mogła się wyprostować. Oczywiście znowu jest szabat, ona chodzi taka pochylona i nigdzie nie jest napisane, nigdzie, żeby ona do Niego coś mówiła.
Mało tego, chcę wam powiedzieć, że w synagogach był podział na część dla kobiet i dla mężczyzn. One były rozdzielone taką drewnianą kratką. Nie było miejsca, gdzie razem mężczyźni i kobiety siedzieli w synagodze. Nie, nie, nie. Była kratka. Co oznacza, że Jezus wszedł do męskiej części i przez kratkę zobaczył po drugiej stronie kratki w drugiej części synagogi kobietę, która nie mogła się wyprostować. Przywołał ją do siebie i powiedział do niej, że jesteś uwolniona od swojej choroby.
Nie jest napisane, żeby ktoś przełożony synagogi go o to prosił. Wiesz, mamy tu taki problem, jest tu taka kobieta, która nam pomaga i daje duży jałmużny, ale ona się nie może wyprostować. Nie jest napisane, że ona prosiła o cokolwiek. Po prostu zauważył przez kratkę, że ona tam jest, jest pochylona. Wygląda, jakby się nie mogła wyprostować. Przywołał ją i ją uwolnił. Faryzeusze zdenerwowali się, bo jest szabat.
Przychodźcie w sześć dni i bądźcie uzdrawiani, a nie w szabat. A on powiedział, czyż nie odwiązalibyście swojego wołu, abym mógł się napić w szabat? Czyż nie bardziej ta córka Abrahama przez osiemnaście lat trzymana na uwięzi przez szatana nie zasługiwała na to, żeby ją uwolnić? To sparafrazowałem, ale taki jest sens.
Łukasza XVIII rozdział. Tego jest naprawdę dużo.
Ja wybrałem tylko część. Łukasza XVIII rozdział. Niewidomy Bartymeusz, syn Tymeusza, przy drodze, koło Jerycha, woła, Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną. Jezus na początku nie reaguje, potem każe go przyprowadzić. Tamten zrzuca z siebie płaszcz, który go uprawniał do żebrania i Jezus pyta go, co chcesz, abym dla ciebie uczynił? Panie, abym przejrzał. Niewidomy zostaje uzdrowiony.
Jaki jest warunek wstępny? Ten człowiek wołał do Jezusa, czyli wierzył, że Jezus może coś dla niego zrobić. Gdyby nie wierzył, to by nie wołał. A Jezus nie stawia żadnych warunków wstępnych. Czy ty jesteś dobrym wyznawcą religii judaistycznej? Czy płacisz didrachmę? Czy nosisz jałmużny ubogim?
Czy opiekujesz się wdowami? Czy to wszystko robisz? Czy z tego żebrania swojego oddajesz dziesięcinę?
Uczciwie, bo cię rozliczę. Boga nie oszukasz. Ja wiem, ile zebrałeś i czy dałeś dziesięcinę z tego. Nie słyszę w tym tekście, żeby Jezus w ten sposób mówił.
On nie mówi tak. On tylko pyta, co chcesz, abym ci uczynił? Panie, abym przejrzał. I ja tutaj często żartowałem, kiedy mówiłem o tym fragmencie, że równie dobrze mógł powiedzieć, panie, mam odciski na kolanach od tego żebrania. To mi najbardziej przeszkadza. Wzroku nie potrzebuję. To pewnie miałby uleczone kolana, dalej by nie widział.
Ważne było to, żeby wyartykułował, co mu jest potrzebne. Mateusza, dziewiąty rozdział dwóch niewidomych, którzy za Jezusem, przyszli za nim do jego domu, do domu Jezusa. I teraz samo jest interesujące. Wyobraźcie sobie, że dwóch ślepców podąża za tobą do domu.
Chwila na męsu. Przepraszam, ale to zawsze zwraca moją uwagę. Co oznacza, że musiało być głośno, bo przecież niewidomi kierują się słuchem.
Musiało być głośno. Szli za nim i czekali na moment, aż się Jezus zadał im jedno pytanie. Czy wierzycie, że mogę to uczynić? Jak dla mnie samo to, że oni za nim szli, to już był uczynek wiary. Ale odpowiedzieli tak, Panie, i zostali uzdrowieni. Czy stawiał im jakieś warunki wstępne? Po prostu dwóch niewidomych gości przyszło za nim do domu.
I teraz chciałbym, żeby każdy z nas wyobraził sobie, jesteś na mieście, głosisz Ewangelię, tam jacyś ludzie się zebrali, dyskutują z tobą, rozmawiają, wracasz już z tego miasta do swojego domu, idziesz pieszo, nie samochodem, nagle się odwracasz, idzie za tobą dwóch ślepców, przychodzą pod twoje drzwi i wyraźnie chcą wejść za tobą do twojego mieszkania. Przepraszam bardzo, czy mogę w czymś pomóc? A oni, tak, żebyśmy widzieli. To są wszystkie warunki wstępne Jezusa. I teraz, żebyście nie powiedzieli, bo słyszałem takie argumenty, dlaczego Jezus to robił? No, żeby pokazać, że jest Bogiem, żeby udowodnić swoją boskość.
No to jest nieprawda. Dlatego, że gdyby Jezus chciał udowodnić swoją boskość przez to, że uzdrawiał, uwalniał i robił te wszystkie rzeczy, to by oznaczało, że pozwolił, żeby udowodniło swoją boskość dwunastu apostołów, a potem siedemdziesięciu. Idźcie udowodnić, że jesteście Bogami. Nie. Czyli nie chodziło o to, nie chodziło o udowodnienie boskości. Chodziło tylko o okazanie miłości. I tak samo jak apostołowie uzdrawiali, tak samo Jezus uzdrawiał.
I teraz zobaczymy. Dzieje apostolskie, trzeci rozdział. Często omawiany fragment. Piotr i Jan wchodzą do świątyni w godzinie modlitwy. I spotykają tam człowieka, którego wnoszono i kładziono u bramy pięknej świątyni. Do tej pory nie wiadomo, która to jest brama, bo to nie jest oficjalna nazwa żadnej bramy. Natomiast była jedna z takimi szczególnymi ornamentami.
Nie podejrzewają, że to właśnie ta była nazywana przez apostołów piękną. To jest zupełnie tak, jakby oni sobie nadali tą nazwę, tej bramie po prostu. I jakie oni stawiają warunki wstępne? Oni wchodzą do świątyni, widzą tego gościa, który oczekuje od nich jałmużny, patrzą na niego i on tak jakby oczekuje czegoś. A oni mówią, złota ni srebra nie mam, mówi Piotr, ale to, co mam, to ci daję.
W imieniu Jezusa Chrystusa wstani, chodź. Złota ni srebra nie mam, czyli wie, czego ten człowiek oczekiwał, ale to, co mam, to ci daję. I teraz chcę, żebyście zwrócili uwagę. Piotr wiedział, że to mają. Wiedział? I wiedział, że mogą to rozdać. Gdyby nie wiedział, to powiedziałby, wiesz co, ja się pomodlę o ciebie, może dobry Bóg coś zrobi dla ciebie.
On nie powiedział tak. On powiedział, ja wiem, że ja to mam i to, co mam, to ci daję. Teraz wstawaj.
Wiara bierze się ze słuchania się Jezusa. Kolejny przykład. Dzieje apostolackie, dziewiąty rozdział. Napisane jest, że Piotr odwiedził pewne miejsce. To jest od 34 wersetu, ale nie musicie otwierać. Piotr odwiedzał pewne miejsce i napisane jest, że spotkał Eneasza. Spotkał. Po prostu odwiedzał pewne miejsce, gdzie byli uczniowie i spotkał Eneasza, który najwyraźniej z tekstu nie wynika, że był uczniem.
On go tam spotkał i powiedział Jezus Chrystus cię uzdrawia. I ten człowiek, który był niechodzący, został uzdrowiony. Po prostu go spotkał. Nie jest napisane nawet, że Eneasz o coś go prosił albo, że był uczniem. Dzieje apostolackie, czternasty rozdział. Paweł głosi Ewangelię, głosi o Królestwie, głosi, że to Jezus jest Mesjaszem i tam różnie ludzie go słuchają. Wśród nich jest człowiek, który również niechodził.
I napisane jest, że Paweł, gdy spostrzegł, że ten człowiek ma wiarę, aby być uzdrowiony, zawołał stań na prosto na nogach. I natychmiast umocniły się jego nogi i kostki. Teraz, w jaki sposób on dostrzegł, że ten człowiek ma wiarę? No pewnie głosił, a ten człowiek jakoś reagował i było widać, że jego serce dotykane jest słowem. My, kiedy stoimy tutaj i głosimy, widać, jeżeli ktoś na sali bierze to słowo, które jest mówione, a widać też, jeżeli ktoś jest zdystansowany. Więc przypuszczam, że ten człowiek nie był zdystansowany, tylko mówił Alleluja. Tak, Alleluja. Przyjmował. I kiedy Paweł zobaczył, że ten człowiek przyjmuje, że ma wiarę, wydał polecenie, stań prosto na nogach.
I to głośnym krzykiem. Ten człowiek wstał pod wpływem tego impulsu i został uzdrowiony. Czy Paweł stawiał jakieś warunki wstępne? On dostrzegł, że ma wiarę. Tak samo, jak Jezus dostrzegł wiarę tych czterech, którzy przynieśli paralityka. No trudno nie dostrzec wiary, jak ktoś Ci rozbiera sufit w miejscu, gdzie głosisz. To, co Wam chcę powiedzieć, to jest to, że ani Jezus, ani apostołowie w posłudze uzdrowienia, w posłudze uwolnienia, niosąc ludziom miłość i ukojenie, nie stawiali warunków wstępnych.
I to może być trudne do przyjęcia dla religijnego umysłu, bo my mamy tendencję jakby do wkładania w... I teraz, słuchajcie, nie wywracam teologii uczniostwa, żeby nie było tak, że ktoś się po prostu zirytuje teraz na mnie. Uczniostwo jest bardzo ważne, żeby powiedzieć, że nie każdy, kto chodził za Jezusem i go słuchał, to był jego uczniem, tak? Byli uczniowie. Mniejsza grupa, większa grupa. Potem byli ludzie, którzy coś brali z tego, co on mówił i coś wdrażali. Nawet Herod słuchał Jana Chrzciciela, chętnie go słuchał i wiele z tego, co Jan Chrzciciel mówił, wykonywał.
Nie wszystko, jak widać, ale wiele. I było też wielu takich, którzy brali coś z tego, co mówił Jezus, wykonywali częściowo, no ale nie wszystko. I chodzili za nim. Jezus nigdzie ich nie wkłada w ramki uczniostwa. Nie mówi jeżeli ty nie pójdziesz za mną, to będziesz potępiony. Ja nie słyszałem żadnej takiej wypowiedzi u Jezusa. Również u apostołów nie słyszałem żadnej takiej wypowiedzi.
I dlaczego wam to mówię? Nie wywracam teologii uczniostwa. Uczniostwo jest bardzo ważne. Tylko chcę wam zwrócić uwagę, że nie każdy będzie uczniem Chrystusa. Ale to nie oznacza, że Bóg nie chce okazać swojej miłości uwaga każdemu. Bo tak Bóg umiłował świat wszystkich. To jest teraz moment, w którym trwa walka w umyśle.
Ale jak to? Po prostu. Jeżeli my mamy być jak Jezus Chrystus w tym świecie, a kto wierzy, że mamy być jak Jezus Chrystus? Wierzycie? Wierzycie. Mamy być. Jeżeli mamy być jak Jezus Chrystus, to powinniśmy Go naśladować.
Są dwa wzorce uczniostwa. Hebrajski i grecki. Takie dwa najbardziej popularne. Hebrajski to jest ten, że mistrz coś robi, a uczyń go naśladuje. W ten sposób uczono stolarki, ale również Jezus uczył w ten sposób. On pokazywał jak się uzdrawia i mówił a teraz wy.
A potem ich wysłał. Samych. Bez niego. Idźcie i róbcie to samo. Przecież nie było tak, że on nigdy nikogo nie uzdrowił przy nich i powiedział wiecie co? Dam wam niezły challenge. Idźcie teraz, uzdrawiajcie. Nie. On im pokazał jak to się robi.
Natomiast grecki wzorzec uczniostwa jest taki, że staje jeden gość, uczy całą salę teoretycznie i potem mówi dostaniecie dyplom, wyjdziecie stąd i może coś zrobicie, a może nie. W Polsce obowiązuje jaki wzorzec? Grecki oczywiście.
W szkołach jest wszędzie. I często jest tak również w kościołach. Dlatego wierzymy, że poza takim uczniostwem, że ktoś tu ma uczniostwo też, że wychodzimy na kościół uliczny i robimy, głosimy, modlimy się o ludzi. I to widać.
Ludzie przychodzą, proszą o modlitwę. Większą grupą osób się modlimy. Uczymy tego robić, żeby każdy umiał to zrobić w domu. Sam. To jest przeznaśladowanie. I teraz jeżeli my mamy iść za hebrajskim wzorcem uczniostwa, to musimy zrozumieć, że tak jak apostołowie naśladowali Jezusa Chrystusa, to w tej chwili ten, który jest postawiony jako apostoł, ewangelista, prorok, pasterz albo nauczyciel, on musi być w tym miejscu, żeby móc powiedzieć ludziom podążajcie za mną, ja wam pokażę. I teraz my wiemy, że my idziemy tylko za Jezusem Chrystusem, tak?
Dlatego apostoł Paweł mówi chodźcie za mną, naśladujcie mnie na tyle, na ile ja jestem naśladowcą Chrystusa. Czyli w tym, gdzie ja jestem naśladowcą Chrystusa, zobaczcie co ja robię i róbcie tak samo. Tego uczy apostoł Paweł. I to jest bardzo, bardzo ważne. Dlatego, żeby być w tym miejscu i móc w ten sposób powiedzieć, to ty musisz mieć pewność, że ty naśladujesz Chrystusa. Bo jeżeli ty nie naśladujesz Chrystusa, to lepiej nikomu nie mów idź za mną, tylko powiedz słuchaj, znajdź sobie jakiś kościół. Znajdź jakąś grupę, znajdź lidera, znajdź kogoś, od kogo się możesz uczyć.
I to jest teraz bardzo ważne, bo jest w tej chwili wiele osób, które uważają, idę tylko za Chrystusem, nie idę za żadnym człowiekiem i kończą w tym miejscu. To nie jest tak, że oni nie idą za nikim. Bo oni posłuchają jednego nauczania tu, jednego tam, jednego tam, jednego tam. I teraz idą za wieloma ludźmi, mówiąc, że nie idą za nikim, ale idą za wieloma ludźmi, bo tam usłyszeli jakieś fragmenty i mają miks w głowie, bo każdy z tych ludzi może mówił coś w konkretnym kontekście, już nie oceniając, czy to było dobre, czy złe. Może mówił coś w konkretnym kontekście, ktoś wyjął kawałek, wyjął kawałek z tego i sobie stworzył swoją religię Frankensteina. Zeszył z kawałków, wiecie. Głowa z innego, tułów z innego, wszystko z innego.
To w ten sposób nie powinno działać. Teraz pytanie.
Czy ty masz odwagę? Czy jesteś w tym miejscu już swojego wzrostu z Bogiem, żeby odważyć się, powiedzieć komuś, chodź, pokażę ci, naśladuj, poprowadzę cię. To jest bardzo ważne, żebyśmy zaczęli myśleć o tym, że mamy być w tym miejscu. To jest bardzo, bardzo ważne. Dlaczego? Dlatego, że jeżeli Jezus Chrystus żyje w nas i my jesteśmy ambasadorem Chrystusa w tym świecie, to może tak być, że ty jesteś jedynym Chrystusem, którego widzi człowiek na ulicy, którego spotykasz. Pamiętacie? Wszyscy jesteśmy Chrystusami i nie chodzi o tytuł filmu, chodzi o to, że Chrystus oznacza namaszczony.
Jeżeli ty przyjąłeś ofiarę Jezusa, to Biblia mówi o tym, że tym, którzy go przyjęli, Bóg dał prawo, autorytet i moc, i moc, aby stali się Bożymi synami. On dał im prawo do tego, żeby oni się stali Bożymi synami, dał im do tego autorytet i dał im do tego moc. Czyli ty dostałeś wszystko, żeby stać się Bożym synem, ale tam nie pisze, że tym, którzy go przyjęli, tych on automatycznie uczynił synami. Tam tak nie pisze. Tam pisze, że dał im prawo, autorytet i moc, aby się tym stali, bo to jest droga do wejścia między staniem się dzieckiem Bożym, jak oddasz życie Jezusowi, narodzisz się na nowo, jesteś dzieckiem. Wzrastasz w tym, wzrastasz do momentu, w którym możesz powiedzieć jestem dojrza... znaczy ty, w sumie powinien ci to powiedzieć Bóg, że jesteś już w tym miejscu dojrzałości, że ty wiesz, że wiesz, że jesteś synem.
Jak ty wiesz, że jesteś synem, to jesteś w miejscu, w którym możesz powiedzieć innym, chodźcie za mną. I to jest sformułowanie, gdzie ludzie religijni dostają białej gorączki. Ja widziałem mnóstwo ataków na Bożych ludzi w internecie, gdzie ktoś powiedział z nich, chodź za mną. A ci mówią, a, wyszło, za tobą, a nie za Jezusem, ty antychryście. Widziałem takie akcje. Ale jeżeli my wchodzimy w hebrajski wzorzec uczniostwa i mamy reprezentować Chrystusa na tej ziemi, to ty musisz być w stanie powiedzieć za apostołem Pawłem, podążaj za mną na tyle, na ile ja jestem naśladowcą Chrystusa. Czyli w tych miejscach, gdzie ja naśladuję Chrystusa, chodź za mną.
To nie znaczy, że Paweł mówił, wiesz, ja jestem idealny, jestem jak Chrystus w każdym... Nie, on powiedział, tu, gdzie jestem jak Chrystus, tu, gdzie go naśladuję, chodź za mną. To jest proste, bo każdy z nas ma jakieś ograniczone poznanie, ale wchodzimy w to miejsce, że możemy komuś pomóc i go wprowadzać głębiej i głębiej i wyżej i wyżej. I potem ogromną przyjemnością jest móc patrzeć, jak ci ludzie rosną, uczą się, jak pokonują swoje... Zaczynają wygrywać te walki, które mieli w życiu. Zaczynają zwyciężać. To jest chyba najpiękniejszy obraz dla każdego duchowego ojca.
Zobaczyć, jak duchowe dzieci zwyciężają w walkach. Czy walki przychodzą? Przychodzą. Ale jak zwyciężają, to jest najpiękniejszy obraz.
I teraz dlaczego o tym mówię? Że kiedy ty wchodzisz w uczniostwo, oddajesz życie Jezusowi, podążasz za Nim, przyjmujesz chrzest i mówisz tak, Panie, jestem Twój, to stajesz się królewskim kapłaństwem.
Nie jesteś już świeckim. Stajesz się królewskim kapłaństwem i dorastasz do tej roli, żeby wykonywać to, do czego Cię powołał Chrystus. Dorastasz, ale nie jesteś już na zewnątrz. Jesteś w środku. I tak my jesteśmy w różnym miejscu rozwoju, w różnym miejscu wzrostu, mamy różne powołania. Jeden będzie proroczy, drugi będzie liderem, trzeci będzie pasterzował, czwarty będzie coś innego robił. Każdy ma jakieś tam swoje powołanie i jeden będzie głosił do tysięcy, drugi będzie głosił do grupki domowej, trzeci będzie głosił swojej rodzinie i przyjaciołom.
Ale każdy jest powołany do tego, żeby dzielić się tym, co już przyjął i nieść dalej Bożą miłość. Zgadzacie się? Zgadzacie się. I teraz wszystko dzieje się etapami, więc my musimy przyjąć, że kiedy przychodzimy do Jezusa, przyjmujemy chrzest, my jesteśmy jak te dzieci. I Biblia mówi o tym, żebyśmy wszyscy wzrastali, abyśmy doszli do jedności wiary i pełnego poznania Jezusa Chrystusa, abyśmy nie byli już jak dzieci miotane każdym powiewem fałszywej doktryny. Bo przychodzą różne jakieś pomysły doktrynalne, wystarczy internet włączyć, żeby znaleźć ich setki i te rzeczy mogą wpływać na myślenie, więc jest bardzo ważne, żebyśmy słuchali zdrowej nauki i trzymali się, jak Biblia mówi w liście do Tymoteusza, ty, synu Tymoteuszu, trzymaj się zdrowej nauki, trzymaj się tego, co mówi Boże Słowo. I jeżeli my chcemy być naśladowcą Chrystusa i robić to, co robił Chrystus, a chcemy, to musimy się zmierzyć z tymi wszystkimi fragmentami, a jest ich więcej, to wypisałem ich trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, paręnaście, dwanaście wypisałem, ale jest ich o wiele więcej.
I musimy zrozumieć, że kiedy ty, Boży Synu, Boża Córko, Boże Dziecko, wychodzisz na zewnątrz, to spotykasz tam takich ludzi, jak Jezus Chrystus spotykał na zewnątrz, albo apostołowie. Tam, gdzie Piotr wyszedł na zewnątrz i po prostu spotkał Eneasza i zobaczył, że Eneasz nie chodzi.
No to go uzdrowił. Ludzie widzieli, co się dzieje, kiedy Piotr pojawia się w pobliżu i wynosili swoich chorych, nawet na ulicę, żeby chociaż jego cień padł na nich. Czyli może, żeby zwrócił na nich uwagę, a może po prostu sama bliskość apostoła powodowała, że ta emanująca obecność, tak jak o Jezusie powiedziano, że moc wychodziła z Niego, czyli emanowało coś z Niego, Boża mogło uzdrowić bez dotykania, tak? My pamiętamy kobietę z upływem krwi, która się przepchnęła przez tłum, dotknęła rąbka szaty Jezusa i Jezus natychmiast wiedział, że ktoś go dotknął i powiedział kto mnie dotknął? A uczniowie mówią, no panie, wszyscy się na ciebie tłoczą, tu jest tłum, a ty pytasz, kto mnie dotknął? Prawdopodobnie wszyscy go tam miażdżyli. A on mówi, tak, tak, ale czekajcie chłopaki, bo ktoś mnie dotknął inaczej.
To był dotyk wiary, bo poczułem, że moc wyszła ze mnie, co pokazuje, że nie każdy dotyk powodował przepływ mocy. Przepływ mocy powodował dotyk wiary. I ci ludzie, którzy siedzieli, napisane jest, że moc wychodziła z Jezusa i uzdrawiała wszystkich, prawdopodobnie tam był ktoś, kto wierzył, czy wielu, którzy wierzyli, zaczęli przyjmować uzdrowienie, inni zobaczyli, że tamci przyjęli i powiedzieli, tak, to się dzieje, wow, ja tego chcę, mnie tu boli noga, ja tego też chcę. I zaczęło się dziać, bo oni zaczęli brać od Jezusa, brać od Niego swoją wiarą, brać. I zmierzam w to miejsce, że zobaczcie, jeżeli mamy reprezentować Chrystusa i mamy być tak, jak Jezus Chrystus w tym świecie, to my nie możemy stawiać warunków wstępnych, kiedy przychodzimy i kogoś uzdrawiamy, uwalniamy albo pocieszamy. Kiedy my postępujemy dokładnie tak, jak Jezus Chrystus, to znaczy w tym samym duchu, w ten sam sposób działamy. Nie chodzi o to, żeby teraz szukać studni i kobiety u studni.
Chodzi mi o to, że kiedy działamy w tym samym duchu, w ten sam sposób, to Bóg robi te same rzeczy, które robił z Jezusem. Te same rzeczy, kiedy działamy w tym samym duchu. A w tym samym duchu działamy, kiedy również nie stawiamy żadnych warunków wstępnych. Po prostu idziesz, zauważasz potrzebę i jeżeli tylko widzisz, że ten człowiek ma wiarę, żeby być uzdrowionym, albo rozmawiasz z nim i widzisz, że on chce, albo czujesz w środku przynaglenie, to po prostu przychodzisz i uzdrawiasz człowieka. Jeżeli widzisz, że ktoś jest smutny na skraju depresji, gdy przechodzisz i widzisz po prostu jakby chmura złych myśli nad tym człowiekiem, no mówię tak symbolicznie, chmura złych myśli siedzi taki i ty widzisz, że jest w bardzo złym miejscu, to może usiądź obok niego i powiedz, jak leci, czy mogę pogadać z tobą? I możesz mu coś opowiedzieć, wysłuchać go i może on się otworzy. My często widzieliśmy takie sytuacje, że ludzie bardzo potrzebowali wysłuchania i się otwierali i można było się o nich pomodlić, bo tu chodzi o to, żeby zrobić jakąś zmianę, nie tylko wysłuchać, bo nie jesteśmy psychologami, ale żeby się o nich pomodlić.
Ale jak ty przechodzisz i nie wiesz, o co się modlić, no to jak się pomodlisz, o co? Więc może trzeba porozmawiać i ten człowiek się otworzy, no to powie ci, wtedy się pomodlisz. I zmierzam do tego, żebyśmy zrozumieli, że my wszyscy tutaj jesteśmy jak Chrystus. Jeżeli jesteśmy jak Chrystus, reprezentujemy Chrystusa w tym świecie, to zacznijmy dawać, nie stawiając żadnych warunków wstępnych. I teraz, nie neguję uczniostwa, nie neguję tego, jak ważna jest pokuta dla uczniów Jezusa Chrystusa, bo jeżeli chcesz doświadczać pełni, jeżeli chcesz doświadczać pełni tego, co Bóg dla ciebie przygotował, to musisz chodzić w wolności, musisz chodzić w połączeniu z Jego Świętym Duchem. Ale żeby coś od Niego przyjąć na ulicy, nie musisz. Musisz chodzić, jeżeli chodzisz z Jezusem Chrystusem, jesteś uczniem, chcesz więcej, chcesz, żeby to się działo przez ciebie, to musisz, są pewne rzeczy, które musisz.
To znaczy, ja bym to słowo musisz przekształciła, że ja chcę, ja pragnę, bo uczniostwo to nie jest przymus. W uczniostwo wchodzi każdy, kogo serce pobudza. Bóg wzywa cię do uczniostwa.
Ciebie, ciebie, ciebie. Wzywa. On sam. Duch Święty, On cię wzywa do uczniostwa. Chcę, abyś robił większe rzeczy i większe. I ty wiesz, i ty wiesz, że nie możesz pozostać w jednym miejscu, bo ty chcesz robić większe rzeczy. Ty chcesz głębiej, szerzej poznawać wolę Bożą do własnego życia.
Wchodzić w tą miłość Bożą, aby w pełni ją objawiać tam, gdzie potrzebują. Każdy człowiek jest indywidualny. Kiedy w wojsku Izraela powoływano ich, to powoływano wszystkich od któregoś roku mężczyzn i oni tworzyli armię. I czasami armia miała 22-23 tysiące, tak jak za czasów Gedeona. A Bóg wybrał tylko z tej armii 300 przeciwko tak licznym wojskom wroga.
Dlaczego Bóg wybrał tylko 300? Przecież miał 23 tysiące. To jest ogromna armia. A on tylko wybrał nielicznych. Bo on wybrał tych, którzy z odwagą pójdą, z odwagą poniosą zwycięstwo. Nie będzie, chociaż nawet odczuwają strach, ale pokonują go. Ich serce nie zadrży.
Ty wiesz w swoim sercu, do czego Cię Bóg powołał. I też nie zmuszajmy tych, którzy nie chcą wchodzić w uczniostwo. Zostawmy ich, tak jak kiedyś w Izraelu. Bóg jest dobry. On kocha. On kocha wszystkich ludzi. Zobaczcie, do czego prowadzi to, że Kościół próbuje stawiać na zewnątrz ludziom warunki wstępne, zanim ich uzdrowi, uwolni albo pocieszy.
Do tego, że jeżeli ktoś stawia warunek osobie na ulicy, pomodliłbym się o ciebie, jak mi udowodnisz, że jesteś dobrym chrześcijaninem, albo przynajmniej postanowisz, że nim będziesz. To powoduje, że kiedy ta osoba, która już jest w Ciele Chrystusa, mówię o tym, który szedł uzdrawiać, tak? Już jest w Ciele Chrystusa, jest nawrócony, jest nowonarodzony, chodzi z Jezusem. Kiedy on potrzebuje czegoś od Boga, a każdy z nas czasami czegoś od Boga potrzebuje, to zaczyna mu się przetaczać przez mózg wszystkie te przypadki, w których on stawiał ludziom warunki wstępne i zaczyna się zastanawiać. A może ja nie jestem godny? Może ja nie otrzymam, bo coś tam zrobiłem? Potrzebuję uzdrowienia, bo mnie boli ręka albo noga.
No to się pomodlę. No ale tak, ale nie otrzymałem. No tak, no jasne, że nie otrzymałem, bo dwa dni temu coś tam zrobiłem.
Rozumiecie o co mi chodzi? To jest myślenie, które wykorzystuje przeciwnik szatan, diabeł. Jeżeli my zaczniemy być w tym miejscu, że nie stawiamy ludziom na zewnątrz wymogów co do przyjęcia uzdrowienia, to kiedy sami jesteśmy w potrzebie, to my wiemy, że dlatego, że Bóg nas kocha, że On mieszka w nas, On nas wybrał, a my pokutowaliśmy z wszystkich rzeczy, które zrobiliśmy nie tak. Dlatego mamy pewność otrzymania. I to nie jest tak, czy ja jestem godzien. No nie jestem godzien. W ogóle nie jestem godzien niczego.
Ale On w swojej wielkiej miłości, nieokiełznanej miłości, wylewa swoją miłość. I teraz, jeżeli ty pozwolisz Bogu, żebyś stał się naczyniem na wylewanie miłości na zewnątrz, to kiedy będziesz chciał, potrzebował odczuć miłość Ojca na tobie, to nie będziesz miał z tym problemu, bo stajesz się naczyniem miłości i sam z tej miłości korzystasz. Ja lubię nazywać tą miłość miłością nieokiełznaną, taką niepowstrzymaną, taką, która się wylewa. Po prostu widzisz potrzebę i wychodzisz do tej potrzeby. Widzisz u kogoś żal, ból, głód, złamaną nogę i wychodzisz do tego, bo chcesz pozwolić Bogu, żeby On wziął ciebie i użył jako narzędzie swojej chwały i swojej miłości. I kiedy zaczynasz to robić, to jest tobie także łatwiej przyjmować od Boga rzeczy. Żeby odpowiedzieć na Boże wezwanie, okazuj miłość, nawet tu, gdzie jest na zewnątrz ciemność. Okazuj miłość.
Nie oceniaj religijnie, okazuj miłość. Nie oczekuj tego, że ten człowiek ma się nawrócić w tej chwili i pójść do kościoła następnego dnia, bo jak nie, to się nie udało. Po prostu myśl, że Bóg cię posyła, żebyś Go podźwignął.
Bo Bóg Go kocha. Bóg przez całą Biblię mówi kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię. Jezus, kiedy umiera na krzyżu, robi to z miłości, bo tak Bóg umiłował świat w ten sposób, że dał swojego syna. Jak można nie widzieć, że Bóg tak kocha ludzi, że ich uzdrawia, nawet jak oni są w tych miejscach, gdzie nie zasługują. Nikt nie zasługuje, ale w takich szczególnie ciemnych. Jak można nie widzieć, że Bóg wylewa swoją miłość i przebacza grzechy człowiekowi, którego przyniosło czterech przyjaciół i nawet on o nic nie prosił, a on mówi przebaczone są ci twoje grzechy. Jak można nie widzieć tej nieokiełznanej miłości wylewającej się z każdej karty Biblii, kiedy Bóg posyła nas, żeby okazać Jego miłość i powiedzieć jest dla ciebie wyjście, jest dla ciebie droga.
Może ktoś jest jak ten syn marnotrawny w chlewiku, nie pójdziesz i nie powiesz mu o jaki ładny chlewik, ładnie sobie urządziłeś i co fajnie ci tu, no dobrze zostań tutaj, Jezus cię kocha. Nie powiesz mu tego, powiesz mu człowieku u twojego ojca jest pod dostatkiem jedzenia, możesz do niego wrócić. Widzicie różnicę? Więc dla mnie każda taka osoba, która jest w miejscu maksymalnego upadku, jak i ja kiedyś byłem, to jest potencjalny syn marnotrawny, który ma wrócić do ojca, bo tak naprawdę jedność z Bogiem to jest coś, co każdy człowiek ma w sercu, gdzieś tam takie miejsce, które chce tej jedności. Pytanie czy on wejdzie w to czy nie wejdzie to jest osobna rzecz, ale każdy jest w tym miejscu, że możesz mu powiedzieć z pełnym spokojem Bóg cię kocha i Jezus cię kocha, umarł za ciebie i jest dla ciebie wyjście, chodź pokażę ci drogę.